Przygotowanie do sezonu narciarskiego, a dokładnie to, że trzeba je zrobić jest trochę jak Yeti: wszyscy o nim słyszeli, ale prawie nikt nie wie ani jak wygląda, ani co to tak dokładnie jest. Jednak, w przeciwieństwie do Yeti, każdy odczuwa jego brak. Jeśli to tylko palący ból w mięśniach pod koniec pierwszego dnia, to jeszcze nie dramat. Gorzej, gdy konsekwencją jest upadek, kontuzja, złamanie i nieszczęśliwy wypadek. To jest właśnie ten moment, w którym sobie przypominasz, że można było pomyśleć wcześniej o przygotowaniu do nart i robić jakieś ćwiczenia przed wyjazdem na narty. Ale jeszcze nie jest za późno, żeby zacząć trening przed nartami! 6 rzeczy, o których musisz pamiętać, aby mieć pewność, że Twoje przygotowanie do sezonu narciarskiego jest dobre to: czas, wytrzymałość, siła, równowaga, rozsądek i sprzęt.
Czas. Kiedy zacząć ćwiczenia przed wyjazdem na narty?
Po pierwsze, zależy to od Twojej ogólnej kondycji fizycznej. Jeżeli jesteś osobą aktywną, uprawiasz sport regularnie, przynajmniej trzy lub więcej razy w tygodniu, to do treningu wystarczy „dołożyć” zestawy dedykowane wzmocnieniu mięśni nóg oraz przyzwyczajeniu ich do specyficznej pracy podczas jazdy na nartach (lub na desce).
Jeżeli sport uprawiasz sporadycznie lub wcale, to potrzebujesz bardzo dużo czasu. Jest jeszcze jedno uwarunkowanie, a mianowicie styl jazdy. Jeśli jeździsz w sposób umiarkowany, niezbyt szybko, niespecjalnie skupiasz się na szlifowaniu techniki i wybierasz raczej trasy zielone i niebieskie, to oczywiście potrzebujesz treningu, ale umiarkowanego.
Jeśli jednak szalejesz po czerwonych lub czarnych trasach i chcesz przejechać kilkadziesiąt kilometrów dziennie, to musisz solidnie się przygotować. Dlaczego? W poprzednim sezonie dużo biegałem (a przynajmniej tak mi się wydawało), kilka razy w tygodniu przynajmniej 10 km, więc 30 − 40 km na tydzień. Pozwalało mi to na przekonanie, że kilkudniowy wyjazd z rodziną do Wisły nie będzie problemem i szans na bóle nóg po prostu nie ma. Zwłaszcza, że moje sesje zjazdowe nie miały trwać dłużej niż 3 − 4 godziny. Należę do tej grupy, która jeździ „ile fabryka dała” i niekoniecznie chodzi mi o prędkość, ale przede wszystkim o intensywność jazdy. Można jeździć bardzo mocno, wcale nie pędząc na złamanie karku, co zresztą na zatłoczonych stokach jest mało rozsądne, żeby nie powiedzieć po prostu głupie i nieodpowiedzialne.
Przeczytaj, jak zminimalizować ryzyko kontuzji w sporcie.
Narty są jednak moim drugim wyborem, pierwszym jest snowboard zjazdowy, który jest bardzo specyficznym sprzętem i wymaga sporej siły, wytrzymałości i równowagi, żeby pozostać na wozie. Każdy zjazd to szlifowanie techniki i szukanie idealnej pozycji zjazdowej. Bardzo boleśnie się przekonałem, że sezon letni na rowerze, bieganie dobrze ponad miesiąc przed wyjazdem po kilkadziesiąt kilometrów tygodniowo to za mało.
Pierwszy dzień − bez problemu, nawet rano zejście po schodach na stołówkę nie bolało. Ale wieczorem poszedłem na stok i ledwo wytrzymałem 2 godziny. Kierując się rozsądkiem wróciłem do domu. Dlatego uważam, że trening przed nartami najlepiej zacząć jeszcze w lecie.
Sprawdź, jakie urazy najczęściej pojawiają się u narciarzy.