Woda termalna Vichy to jeden z tych produktów, dla których nie muszę szukać alternatywy. Przyznaję się od razu, że nigdy wcześniej nie korzystałam z podobnego kosmetyku. Teraz żałuję, że we wszystkie minione, upalne dni nie szukałam ulgi w postaci zdrowego „zraszacza do twarzy”. Zobacz, jak mgiełka do twarzy Vichy Eau Thermale Mineralisante przeszła mój 14-dniowy test.
Pomimo entuzjazmu narastającego już od pierwszego użycia mgiełki do twarzy, poddam kosmetyk obiektywnej ocenie i zweryfikuję krótką (myślę, że optymalną) listę obietnic producenta.
Co obiecuje producent wody termalnej Vichy
- Mocniejsza bariera i ochrona skóry: wzmacnia, regeneruje i przywraca odpowiednie pH skóry, chroni przed działaniem wolnych rodników
- Zdrowiej wyglądająca cera
Kilka słów na temat produktu
Mgiełka Vichy składa się w 100% z wody termalnej nasyconej minerałami. Woda pochodzi ze słynnego francuskiego uzdrowiska Vichy i tam właśnie jest wydobywana − w sercu wulkanicznego rejonu Owernia-Rodan-Alpy. Stąd bogactwo minerałów. Są to m.in. wapń, żelazo, magnez, potas, krzem, sód, mangan. Źródła, z którego bije woda termalna sięgają 4000 m w głąb ziemi. Nie bez powodu woda została opisana hasłem: Born in the French volcanoes.
Przed użyciem mgiełki zasięgnęłam języka wśród znajomych. Byłam bardzo ciekawa, czy tylko ja żyłam w błogiej nieświadomości. Okazało się, że... tak! Znajome, które miały okazję korzystać z tego typu produktu bardzo pozytywnie wypowiadały się na temat jego działania. Jedna z nich już od dawna używa wody termalnej Vichy. Zdecydowanie zachęciło mnie to do rozpoczęcia 2 tygodniowego testu.
W tym miejscu pozwolę sobie na krótką dygresję − będzie to niezwykle zabawna historia mojego partnera i mgiełki Vichy o pouczającym tytule: dlaczego nie warto ruszać cudzych kosmetyków. Moje pierwsze dni z mgiełką Vichy to dzielenie się informacjami na jej temat, ale też radosne, spontaniczne chłodzenie twarzy znajomych i partnera (na szczęście produkt jest niezwykle wydajny, z czego nie omieszkałam korzystać). Niefortunnie pewnego wieczoru zostawiłam przy łożku bardzo podobny pojemnik – spray chłodzący do nóg z mentolem. Rano, po przebudzeniu, mój zupełnie nieświadomy tego faktu partner, sięgnął z na wpół zamkniętymi oczami po pojemnik z mgiełką (przynajmniej tak myślał) i zaserwował sobie przebudzenie życia! Nie muszę chyba dodawać, że popłakałam sie ze śmiechu, jak się do tego przyznał.
Sprawdź też maseczki do twarzy.